piątek, 1 listopada 2013

Epilog

Sześćdziesiąt sekund.
Tyle trybuci mają czasu, zanim rozpocznie się rzeź. Nim rozpoczną się Pięćdziesiąte Dziewiąte Głodowe Igrzyska.
Wydaje się, że te sekundy płyną wolno, leniwie, lecz dla każdego trybuta są one nieubłaganie szybkie, zbliżają błyskawicznie do śmierci.
Ale dlaczego?
To pytanie zadaje sobie wiele osób. Tego nie wie nikt. Nikt nie wie, dlaczego Kapitol krzywdzi innych, dlaczego co roku tłumy muszą patrzeć na rzeź niewiniątek?
W tych sześćdziesięciu sekundach w całym kraju zostaje uronionych wiele łez, wyszeptanych wiele słów. W tych sześćdziesięciu sekundach mieści się cierpienie, rozpacz i tęsknota.
Dla Diany Evoy ten czas to moment na wspomnienia. Przeżywa życie na nowo. Wspomnienia odtwarzają się w jej głowie jak film. Każdej zmianie wspomnienia towarzyszy tępy ból i huk armaty, jakby właśnie umierał trybut.
Widzi przed sobą brata. Prowadzą ich do jakiegoś pokoju w Domu Sierot. Informują ich, że ich mama zmarła przy porodzie, a ojciec zaginął, gdy mieli trzy lata.
Bum. Sceneria się zmienia.
Diana leży na podłodze, nie potrafi wstać, głód przezwycięża wszystko inne... dziewczyna ma ochotę umrzeć...
Bum.
Ktoś kopie ją, spluwa na nią...
Bum.
Słowa "jesteś córką zwyciężczyni" obijają się echem po jej głowie.
Bum.
Krew rozbryzguje się na ścianie, pierwszy raz ktoś broni dziewczynę przed napaściami rówieśników...
Bum.
Roy, brat Diany trafia na Igrzyska w wieku piętnastu lat... wygrywa...
Bum.
Diana klęczy przy łóżku w Wiosce Zwycięzców i próbuje uspokoić brata miotającego się przez sen...
Bum.
Pierścionek zaręczynowy otrzymany od Alexa Irvinga pięknie błyszczy na słońcu.
Bum.
Dwie karteczki. Dwa nazwiska. Koniec marzeń o szczęściu w przyszłości i byciu razem. Diana i Alex trafiają na arenę.
Bum.
Suknia z liści szeleści przyjemnie w dłoniach dziewczyny...
Bum.
Palce Alexa błądzą po jej delikatnej skórze, usta spotykają usta...
Bum.
Awoks, jego zielone oczy. Blond włosy. Mógłby być jej rodziną. A właściwie... dlaczego w ostatnich chwilach przed śmiercią Diana wspomina akurat tego awoksa?
Z zamyślenia wyrywa ją dźwięk gongu.
Machinalnie rusza. Nie zdąża nawet dobiec do Rogu, gdy w jej szyję wbija się nóż i pada bez życia. Gdy widzi to Alex, od razu podbiega do mordercy i zabija go jednym ciosem.
Błyskawicznie dopada martwego ciała Diany. Przytula ją do siebie, choć dziewczyna już nic nie może czuć, i krzyczy, płacze. Nic nie widzi przez łzy. Czuje tylko ból i rozpacz. Pragnie umrzeć.
Jego życzenie jest spełnione przez szesnastolatkę, która posyła strzałę prosto w jego szyję.
Dwa martwe ciała nic nie znaczą dla trybutów wokół. Przestały istnieć z momentem, w którym uleciało z nich życie...
***
...Szklanka rozpryskuje się w drobny mak, gdy z hukiem uderza o podłogę. Roy nie powstrzymuje emocji. Płacze za siostrą.
Blight, który również przeżył Igrzyska, zostawia go z samym sobą. Wie, co to znaczy cierpieć po stracie bliskiego.
W pomieszczeniu panuje nieznośna cisza. Przerywa ją krzyk Roy'a, który słychać w całym budynku.
Jedno słowo.
NIE.
Ona NIE MOGŁA umrzeć.
Przecież ona żyje, prawda?
Musi żyć.
Rzeź przy Rogu skończyła się. Słychać armatnie  wystrzały, które sprawiają, że Roy wpada w rozpacz.
Żyje, musi żyć!!!
A jeśli... jeśli jednak nie? Czy życie jeszcze jest coś warte bez siostry?
Nie zastanawia się ani chwili. Sięga po nóż, leżący na stole. Przełyka ślinę i przystawia zimną stal do klatki piersiowej. 
Jeden, stanowczy ruch.
Wolność. Ucieczka.
Odlicza w głowie... 3, 2, 1...
W momencie, gdy nóż ma przebić skórę, ktoś odciąga ostrze od chłopaka.
Roy spogląda w oczy awoksa, który jawił się we wspomnieniach jego siostry w ostatnich chwilach jej życia.
- Dlaczego to zrobiłeś? -pyta.- Czemu chcesz ocalić nic niewartego mnie?
Awoks bierze kartkę i długopis. Pisze kilka słów, które zmieniają wszystko:
Bo jesteś moim synem.
Roy nagle przypomina sobie jakieś niewyraźne obrazy, które kiedyś go męczyły. Ojciec zniknął, gdy razem z Dianą mieli po trzy lata, więc go nie pamiętali.
Jest zszokowany, ale uświadamia sobie prawdę.
- Oni... oni nam cię zabrali... Tato.
Z oczu mężczyzny płyną łzy. Skrzą się delikatnie w jego oczach, tak podobnych do oczu Roy'a. Przytula do siebie syna i płaczą. Płaczą nad losem. Nad złym losem, który spotkał ich, który spotkał Dianę, który spotkał wszystkich obywateli Panem.
Strażnicy Pokoju wpadają do pomieszczenia. Sam Evoy wskazuje na syna i na swoje serce. Kocham cię - to chce przekazać. Roy to rozumie i odpowiada tym samym. Po chwili Sam pada martwy, zabity strzałem z karabinu jednego ze Strażników. Jego krew tworzy kałużę na podłodze, na ustach jednak błąka się uśmiech. W ostatnich chwilach życia doświadczył szczęścia i miłości syna, czegoś, czego nie było dane mu czuć od piętnastu lat...
Roy rzuca się na kolana i płacze nad kolejną osobą, która odeszła. Został na świecie sam.
Opuściła go nawet nadzieja na lepszą przyszłość.

Opuściła go wiara.
Nie pozostało już nic, dla czego byłby w stanie żyć.


___________________________
Wiem, zmaściłam tym epilogiem. ._. Nie bijcie, proszę... Miałam od początku zaplanowane zakończenie, ale nie miałam pojęcia jak ubrać je w słowa. Wyszło z tego coś takiego, z czego nie jestem zadowolona, ale pisałam to po raz 1234567890098765432112345676543234, więc stwierdziłam, że to i tak najlepsza wersja ._.
Nie porzucam tego bloga, będę co jakiś czas (emm... co jakieś 2 miesiące XD?) wrzucać miniaturki. Mam nadzieję, że od czasu do czasu ktoś tu będzie zaglądać i nie zostanę zapomniana :P Tymczasem zapraszam na http://artist-hill-montmartre.blogspot.com/, który jest obecnie moim głównym blogiem. Mam pomysły na trzy inne, ale mniejsza o to XD Musiałabym trochę przysiąść i pozakuwać historii. Jak coś nowego się pojawi to dam Wam znać.
Dobrze... a teraz wypadałoby podziękować paru osobom. Dziękuję Avadzie, która zostawiła tu pierwszy komentarz, Julcexxd, która zrobiła to jako druga. Dziękuję Lily Nimrodiell, dzięki której blog zaczął żyć. I SERDECZNIE DZIĘKUJE WSZYSTKIM CZYTAJĄCYM I KOMENTUJĄCYM! Ku mojej radości, wymienianie wszystkich zajęłoby dużo czasu, więc tylko chcę Wam powiedzieć, że wywoływaliście uśmiech na mojej twarzy, dodawaliście mi sił i motywacji. 
Jesteście cudowni!
Dziękuję wszystkim jeszcze raz.
Szczęśliwych Głodowych Igrzysk i niech los zawsze Wam sprzyja.
Pozdrawiam, Mockingjay on Fire.
Głodowe Igrzyska uważam za zakończone.

10 komentarzy:

  1. A więc koniec... Ech...
    Świetny epilog tak jak i każdy rozdział (^_^)

    OdpowiedzUsuń
  2. O MÓJ BOŻE!
    To było... to... och, jak mogłaś...? To było piękne, ale prawie się nie popłakałam, bo to było tragiczne. Nie wiem jak byś mogła to lepiej napisać, naprawdę. Nie wiem, czy KTOKOLWIEK napisałby to lepiej od Ciebie. Serio, Collins powinna Ci zazdrościć talentu.
    Czytałam to i czytałam, i wciąż nie mogłam uwierzyć, że to już naprawdę koniec. Śmierć Amy - ale będą przecież bliźniaki i Sam, śmierć Sama - bliźniaki, Diana - ale jest jeszcze Roy, prawda...? I nagle Sam. I znów nadzieja. I znów ją zburzyłaś. I koniec. Naprawdę koniec.
    Piękne, naprawdę piękne
    Dziękuję za podziękowania ^ ^ czuję się zaszczycona c:
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę bardzo dużo weny na kolejne blogi i historie, które będziesz chciała nam opowiedzieć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Collins zazdroszczącej mi talentu to miałabym wątpliwości. A co do burzenia nadziei to jestem mistrzynią, polecam się na przyszłość i pozdrawiam ;3
      I oczywiście dziękuję za komentarz ;D

      Usuń
  3. JAK MOGŁAŚ ZABIĆ DIANĘ???
    Nie wiem co powiedzieć, jesteś okropna! (ale piszesz świetnie)
    Nawet nie umiem wyrazić słowami, co czuję.
    To już koniec... (nie ma już nic xd)
    Koniec. Nie ma Amy, zabiłaś też jej dziecko i męża. ; -;
    A Roy... on chociaż wygrał. Ale na co mu wygrana, jak nie ma rodziny?
    Piękne. Piękne i tragiczne.
    Nie mogę uwierzyć, że to już koniec Twojego bloga. :/
    Ale jest jeszcze Michelle :)
    Pozdrawiam i czekam na Wzgórze artystów :D
    N10

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bezlitosną morderczynią ;P takie niestety są fakty :c

      Usuń
  4. Piszę tutaj trzeci raz komentarz. Jeżeli tym razem się nie doda to zmuszę blogspot do usunięcia playlisty! :P
    Wcześniej napisałam tutaj tak długi komentarz, że po prostu żałuję, że się on nie dodał. Był on w formie recenzji, której na nowo nie chce mi się pisać, ale powiem coś o epilogu.
    Twój epilog mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się happy end'u, ale takiego zakończenia też nie. Roy zostaje sam ze wszelkimi koszmarami, bólem, tęsknotą i jakoby pretensjami do całego świata. Traci wszystkich, którzy wiele znaczą dla niego. Jest to najgorszy scenariusz, jaki można napisać. Ale nie potępiam Twojej twórczości. Miało być tak - trzeba to uszanować. I ja to robię. Szacunek.
    Teraz nie pozostaje nic innego jak czekać na niespodzianki z Twojej strony.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym blogowaniu. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. D: Czemu tu nie ma mojego komentarza?!
    Czemu nie ma tutaj mojego przerażenia, wzruszenia i żalu i zdołowania?!
    Nie spodziewałam się happy endu.
    Ale... ;_;
    AHGR! Ja poproszę o alternatywne zakończenie. Radosne i urocze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad zakończeniem pomyślę ;)
      Sprawdź 19 lutego (?) ;)

      Usuń