czwartek, 12 grudnia 2013

Miniaturka 1 - Prawdziwa miłość. Część pierwsza - Ukojony ból.

Witajcie :D Po długiej nieobecności wracam. Chciałam przedstawić pierwszą miniaturkę z cyklu o miłości Diany i Alexa ;) Jest króciutka i to "takie nic", ale wkrótce powstaną kolejne ;P Leżę chora w łóżku i robię wszystko, żeby tylko się nie nudzić i w efekcie powstała właśnie ta miniaturka oraz nowy rozdział na http://artist-hill-montmartre.blogspot.com/ ;) Może napiszę jeszcze coś, ale nie obiecuję. Wybaczcie, że zaniedbałam blogi - i moje i Wasze - ale ostatnio kompletnie nie miałam czasu ;c Pełno sprawdzianów, prezesowanie w chórze, dodatkowy angielski, harfa, lekcje śpiewu, próby chórów, kręcenie klipu muzycznego (efekt mogę Wam zaprezentować niedługo), szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła... za dużo tego wszystkiego (aż się pochorowałam od nadmiaru pracy i obowiązków).  Mam nadzieję, że wybaczycie ;)
__________________________________________________

- Wariatka! Głupia! Odejdź! Nie chcemy się zarazić! - krzyczy grupka chłopców. Na podłodze leży czternastoletnia dziewczyna i nie potrafi się podnieść. Jest zbyt słaba i wycieńczona.
Kuli się ze strachu, boi się, że po raz kolejny zrobią jej krzywdę, lecz nagle słyszy krzyk.
Zbiera się na odwagę i spogląda w górę.
Alex Irving, chłopak z jej klasy zaatakował jej prześladowców z zaskoczenia. Jeden chyba uderzył głową o ścianę, bo spływa po niej krew, a chłopak leży nieprzytomny na podłodze. Pozostali stoją przerażeni i boją się poruszyć.
Alex wyciąga rękę do Diany.
Dziewczyna z trudem wstaje i niepewnie patrzy w oczy chłopaka.
W jej spojrzeniu niemal słychać pytanie „ale ty mnie nie skrzywdzisz?”.
Chłopak kręci głową i ją przytula. Jest zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek czuć.
Podchodzi do nich nauczycielka historii Panem.
- Irving. Do dyrektora.
Diana zamiera. Jest śmiertelnie przerażona.
- To moja wina! On mnie bronił! - krzyczy i płacze, lecz nauczycielka ją ignoruje i idzie do dyrektora, ciągnąc za sobą Alexa.
Dziewczyna odczekała, aż oboje wejdą do pomieszczenia i przyczaiła się za ścianą.
Wsłuchuje się w krzyki dobiegające z gabinetu, lecz są zbyt niewyraźne i stłumione, żeby rozróżnić jakieś słowa. Po chwili słychać jakieś świsty i krzyki Alexa. Diana szlocha i zaciska zęby, nie mogąc znieść myśli o tym, że chłopak cierpi. Po chwili zostaje wyrzucony z gabinetu.
- Nic mi nie jest! - mówi, a z jego dolnej wargi ścieka krew. Dłonie ma całe czerwone, w niektórych miejscach porozcinane.
- Właśnie widzę - mruczy Diana i wyprowadza chłopaka ze szkoły. Jest południe, więc i tak za chwile powinni udać się do lasu – ich specjalizacja polegała nie tylko na tym, że pracują, lecz także uczą się w szkole – zajmują się transportem drewna. Uczą się, które dystrykty preferują poszczególne towary, obliczają ładowność wagonów pociągów, zyski i straty ze sprzedaży, a popołudniu wykorzystują to w praktyce i pomagają w transportowaniu towarów.
Dochodzą do leśnego źródła.
Alex z rozkoszą wkłada piekące i szczypiące palce do lodowatej wody. Diana mu je przemywa.
- Nie podziękowałam ci jeszcze... więc dziękuję. - Mówi, wciąż delikatnie pocierając dłonie Alexa.
- Nie ma za co - chłopak uśmiecha się do niej.
Siedzą chwilę w milczeniu, aż w końcu Diana pyta:
- Co ci zrobili?
Alex krzywi się.
- Linijka. Kazali mi wybrać, którą mnie będą bić. Wybrałem najmniejszą, bo myślałem, że będzie najmniej boleć, ale było odwrotnie. A wargę rozwaliłem, bo zagryzałem na niej zęby z bólu.
Diana jest wstrząśnięta.
- Oni są okrutni...
Alex kiwa głową. Znów milczą. Patrzą na płynącą w źródełku wodę.
- Lepiej? - pyta po chwili Diana, a Alex potakuje.
- Ale wiesz... ciągle boli. A wiesz, co moja mama robiła, jak byłem mały i się skaleczyłem?
Diana kręci głową.
- Całowała zranione miejsce. - Alex splata swoje dłonie z dłońmi Diany, a ona całuje każdy palec po kolei. Każdy milimetr jego dłoni pokrywa pocałunkami. Z czułością, delikatnością... Dawno nie czuł się tak dobrze.
Diana spogląda na niego i uśmiecha się.
Alex nagle śmieje się i mówi:
- Wiesz, co mnie jeszcze boli? Usta.
Wygląda, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale Diana mu nie pozwala.
Całują się i zapominają o wszystkim dookoła.

8 komentarzy:

  1. Urocze:)
    Może to głupie wysyłać spam w tym miejscu, ale serdecznie chciałabym zaprosić Cię na mojego bloga i poznać Twoje zdanie:)
    ja-i-moje-igrzyska.blogspot.com
    Pozdrawiam
    Layls

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) I nie ma sprawy, na bloga zajrzałam, komentarz zostawiłam i będę regularnie odwiedzać ;)

      Usuń
  2. Dobra, nic praktycznie do mnie nie trafia. To nie jest Amy. Amy nie żyje. To Diana. Ale Diana zaraz i tak zginie. Wchodząc na Twojego bloga, wznawiam żałobę po Amy.
    Co do rozdziału... nie lubię narracji 3-os., po prostu nie mogę się niekiedy do niej przekonać. I tak jest teraz. No i Diana zamiast Amy.
    "W jej spojrzeniu niemal słychać pytanie „ale ty mnie nie skrzywdzisz?”.
    Chłopak kręci głową i ją przytula. Jest zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek czuć." świetne ♥
    Rozdział bardzo dobry, ale zdecydowanie wolałam wcześniejsze
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ^_^
    Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam nic do dodania ponadto co jest wyżej :)
    Ucieszyłam się na widok miniaturki, ale nie mam weny do komentarzy (ani w ogóle weny), więc strasznie Cię przepraszam. :/
    Jeszcze raz, szczęśliwego roku 2014 :D
    N10

    OdpowiedzUsuń