Witajcie :D Po długiej nieobecności wracam. Chciałam przedstawić pierwszą miniaturkę z cyklu o miłości Diany i Alexa ;) Jest króciutka i to "takie nic", ale wkrótce powstaną kolejne ;P Leżę chora w łóżku i robię wszystko, żeby tylko się nie nudzić i w efekcie powstała właśnie ta miniaturka oraz nowy rozdział na http://artist-hill-montmartre.blogspot.com/ ;) Może napiszę jeszcze coś, ale nie obiecuję. Wybaczcie, że zaniedbałam blogi - i moje i Wasze - ale ostatnio kompletnie nie miałam czasu ;c Pełno sprawdzianów, prezesowanie w chórze, dodatkowy angielski, harfa, lekcje śpiewu, próby chórów, kręcenie klipu muzycznego (efekt mogę Wam zaprezentować niedługo), szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła... za dużo tego wszystkiego (aż się pochorowałam od nadmiaru pracy i obowiązków). Mam nadzieję, że wybaczycie ;)
__________________________________________________
- Wariatka! Głupia!
Odejdź! Nie chcemy się zarazić! - krzyczy grupka chłopców. Na
podłodze leży czternastoletnia dziewczyna i nie potrafi się
podnieść. Jest zbyt słaba i wycieńczona.
Kuli się ze strachu, boi
się, że po raz kolejny zrobią jej krzywdę, lecz nagle słyszy
krzyk.
Zbiera się na odwagę i
spogląda w górę.
Alex Irving, chłopak z
jej klasy zaatakował jej prześladowców z zaskoczenia. Jeden chyba
uderzył głową o ścianę, bo spływa po niej krew, a chłopak leży
nieprzytomny na podłodze. Pozostali stoją przerażeni i boją się
poruszyć.
Alex wyciąga rękę do
Diany.
Dziewczyna z trudem
wstaje i niepewnie patrzy w oczy chłopaka.
W jej spojrzeniu niemal
słychać pytanie „ale ty mnie nie skrzywdzisz?”.
Chłopak kręci głową i
ją przytula. Jest zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek czuć.
Podchodzi do nich
nauczycielka historii Panem.
- Irving. Do dyrektora.
Diana zamiera. Jest
śmiertelnie przerażona.
- To moja wina! On mnie
bronił! - krzyczy i płacze, lecz nauczycielka ją ignoruje i idzie
do dyrektora, ciągnąc za sobą Alexa.
Dziewczyna odczekała, aż
oboje wejdą do pomieszczenia i przyczaiła się za ścianą.
Wsłuchuje się w krzyki
dobiegające z gabinetu, lecz są zbyt niewyraźne i stłumione, żeby
rozróżnić jakieś słowa. Po chwili słychać jakieś świsty i
krzyki Alexa. Diana szlocha i zaciska zęby, nie mogąc znieść
myśli o tym, że chłopak cierpi. Po chwili zostaje wyrzucony z
gabinetu.
- Nic mi nie jest! -
mówi, a z jego dolnej wargi ścieka krew. Dłonie ma całe czerwone,
w niektórych miejscach porozcinane.
- Właśnie widzę -
mruczy Diana i wyprowadza chłopaka ze szkoły. Jest południe, więc
i tak za chwile powinni udać się do lasu – ich specjalizacja
polegała nie tylko na tym, że pracują, lecz także uczą się w
szkole – zajmują się transportem drewna. Uczą się, które
dystrykty preferują poszczególne towary, obliczają ładowność
wagonów pociągów, zyski i straty ze sprzedaży, a popołudniu wykorzystują to w praktyce i
pomagają w transportowaniu towarów.
Dochodzą do leśnego
źródła.
Alex z rozkoszą wkłada
piekące i szczypiące palce do lodowatej wody. Diana mu je przemywa.
- Nie podziękowałam ci
jeszcze... więc dziękuję. - Mówi, wciąż delikatnie pocierając
dłonie Alexa.
- Nie ma za co - chłopak
uśmiecha się do niej.
Siedzą chwilę w
milczeniu, aż w końcu Diana pyta:
- Co ci zrobili?
Alex krzywi się.
- Linijka. Kazali mi
wybrać, którą mnie będą bić. Wybrałem najmniejszą, bo
myślałem, że będzie najmniej boleć, ale było odwrotnie. A wargę
rozwaliłem, bo zagryzałem na niej zęby z bólu.
Diana jest wstrząśnięta.
- Oni są okrutni...
Alex kiwa głową. Znów
milczą. Patrzą na płynącą w źródełku wodę.
- Lepiej? - pyta po
chwili Diana, a Alex potakuje.
- Ale wiesz... ciągle
boli. A wiesz, co moja mama robiła, jak byłem mały i się
skaleczyłem?
Diana kręci głową.
- Całowała zranione
miejsce. - Alex splata swoje dłonie z dłońmi Diany, a ona całuje
każdy palec po kolei. Każdy milimetr jego dłoni pokrywa
pocałunkami. Z czułością, delikatnością... Dawno nie czuł się
tak dobrze.
Diana spogląda na niego
i uśmiecha się.
Alex nagle śmieje się i
mówi:
- Wiesz, co mnie jeszcze
boli? Usta.
Wygląda, jakby chciał
jeszcze coś dodać, ale Diana mu nie pozwala.
Całują się i
zapominają o wszystkim dookoła.
O rany (^_^) słodkie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3 :D
Usuńoooo :D Super !
OdpowiedzUsuńDziękiii <3 ^^
UsuńUrocze:)
OdpowiedzUsuńMoże to głupie wysyłać spam w tym miejscu, ale serdecznie chciałabym zaprosić Cię na mojego bloga i poznać Twoje zdanie:)
ja-i-moje-igrzyska.blogspot.com
Pozdrawiam
Layls
Dziękuję ;) I nie ma sprawy, na bloga zajrzałam, komentarz zostawiłam i będę regularnie odwiedzać ;)
UsuńDobra, nic praktycznie do mnie nie trafia. To nie jest Amy. Amy nie żyje. To Diana. Ale Diana zaraz i tak zginie. Wchodząc na Twojego bloga, wznawiam żałobę po Amy.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... nie lubię narracji 3-os., po prostu nie mogę się niekiedy do niej przekonać. I tak jest teraz. No i Diana zamiast Amy.
"W jej spojrzeniu niemal słychać pytanie „ale ty mnie nie skrzywdzisz?”.
Chłopak kręci głową i ją przytula. Jest zbyt oszołomiona, żeby cokolwiek czuć." świetne ♥
Rozdział bardzo dobry, ale zdecydowanie wolałam wcześniejsze
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy ^_^
Weny! :D
Nie mam nic do dodania ponadto co jest wyżej :)
OdpowiedzUsuńUcieszyłam się na widok miniaturki, ale nie mam weny do komentarzy (ani w ogóle weny), więc strasznie Cię przepraszam. :/
Jeszcze raz, szczęśliwego roku 2014 :D
N10