Pamiętam to wydarzenie bardzo
dobrze. Wszystkie dzieciaki w Siódmym Dystrykcie na wiosnę, w roku, kiedy
kończą jedenaste urodziny przechodzą test, cholernie ciężki. Wybiera on nam
pracę na całe życie.
Pamiętam, że wcześnie rano
poszłam do lasu. Wszyscy zebraliśmy się na polanie, na której miał się odbyć
test. W końcu pierwsza osoba rozpoczęła. Parę godzin później przyszedł czas na
mnie.
Oczy zaszły mi łzami. Kolana
zaczęły się trząść. Ręce odmawiały posłuszeństwa. Podeszłam do pierwszego
stanowiska.
Od razu, gdy wzięłam piłę do
ręki, wiedziałam, że to nie to. Była okropnie ciężka i nie umiałam nawet jej
podnieść, a co dopiero posłużyć się nią.
Gdy usłyszałam polecenie
Strażnika Pokoju przemieściłam się do drugiego stanowiska. Rąbanie drewna
poszło mi jeszcze gorzej niż piłowanie. W ten sam sposób zaliczyłam jeszcze
pięć stanowisk i pozbawiona wszelkiej nadziei na dalszy byt naszej rodziny
podeszłam do ostatniego.
Widok drobnego nożyka i kawałka
drewna rozweselił mnie nieco. Kapitolińczycy uwielbiają niedorzeczne drewniane
dekoracje, przy takiej posadzie mnóstwo się zarabia. Może tu jest nadzieja?
–myślałam wtedy. Spojrzałam niepewnie na wzór zamieszczony nad stanowiskiem.
Trzeba było wykonać figurkę, przedstawiającą zeszłorocznego zwycięzcę Głodowych
Igrzysk- Scotta Green’a z Dwójki. Od razu zabrałam się do pracy.
Po blisko godzinie mozolnego
dłubania w kawałku drewna wiedziałam, że już mam tą robotę. Figurka była
idealna.
Strażnik Pokoju pogratulował mi i
zapowiedział, że codziennie, prócz sobót i niedziel mam pracować w lesie od
wschodu słońca do zmierzchu. Westchnęłam, ale ucieszyłam się, że mam chociaż
dobrą pracę.
Wracając do domu wpadłam na
płaczącą dziewczynę, która była mniej więcej w moim wieku.
-Dlaczego płaczesz?- spytałam.
-Mój ojciec nie żyje. Wszyscy
przyjaciele mnie opuścili. Będę pasożytnikiem…
Moje oczy rozszerzyły się ze strachu, przełknęłam
ślinę. Pasożytnik. Najgorsze słowo, jakie istnieje w Siódemce. No, może nie
licząc słowa „trybut” które automatycznie oznacza „trup”.
Podczas Mrocznych Dni, gdy
dystrykty zjednoczyły się przeciwko Kapitolowi upadł Trzynasty Dystrykt. Reszta
poddała się Kapitolowi. Na pamiątkę tego wydarzenia utworzono Głodowe Igrzyska-
co roku każdy dystrykt losuje dwóch trybutów, chłopca i dziewczynę, którzy stoczą walkę na śmierć i
życie na arenie w Kapitolu. Zwycięzca i jego dystrykt opływają w dostatki.
W całej historii Głodowych
Igrzysk nigdy nie zwyciężył trybut z Siódemki. Nigdy.
Jednak oprócz Głodowych Igrzysk
władza pozostawiła dystryktom coś jeszcze.
Podczas wojny w laboratoriach
Kapitolu powstawały coraz to inne gatunki zwierząt. Były wykorzystywane
przeciwko powstańcom. Zmiechy. Zmieszańce. Tak je nazywamy.
W Siódemce władze chciały głównie
zniszczyć lasy. Nasłały więc na nasz dystrykt plagi pasożytów niszczących
drzewa. Nie opanowały ich jednak. Zaczęły się rozprzestrzeniać. Do dziś
pozostały niedobitki. To właśnie nimi (a konkretnie chronieniem drzew przed
nimi) zajmują się pasożytnicy. Praca jest bardzo niebezpieczna, ponieważ
pasożyty są groźne również dla ludzi. Za tą pracę dostaje się też najmniej
pieniędzy. Nikt nie chce być pasożytnikiem. Są nimi osoby, które nie nadają się
do żadnej funkcji, którą przechodziły podczas sprawdzianu, więc przyznam
szczerze, że było mi do tego blisko.
-Mój ojciec też zmarł.-
odpowiedziałam jej. –Skoro przyjaciele oddalili się od Ciebie w tej sytuacji,
to znaczy, że nie byli prawdziwi. A
bycie pasożytnikiem wcale nie jest takie złe…
Uśmiechnęła się lekko.
-Sue.- wyciągnęła do mnie rękę.
-Amy.- uścisnęłam ją.
Potem poszłyśmy do domu. Jak się
okazało, Sue nie mieszkała daleko.
„Mam przyjaciółkę”- taka myśl
tkwiła w mojej głowie, gdy zasypiałam.
Obudził mnie głośny krzyk. Krzyk
Sue.
Wokół siebie widziałam płomienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz