wtorek, 19 lutego 2013

1.



Pamiętam to wydarzenie bardzo dobrze. Wszystkie dzieciaki w Siódmym Dystrykcie na wiosnę, w roku, kiedy kończą jedenaste urodziny przechodzą test, cholernie ciężki. Wybiera on nam pracę na całe życie.
Pamiętam, że wcześnie rano poszłam do lasu. Wszyscy zebraliśmy się na polanie, na której miał się odbyć test. W końcu pierwsza osoba rozpoczęła. Parę godzin później przyszedł czas na mnie.
Oczy zaszły mi łzami. Kolana zaczęły się trząść. Ręce odmawiały posłuszeństwa. Podeszłam do pierwszego stanowiska.
Od razu, gdy wzięłam piłę do ręki, wiedziałam, że to nie to. Była okropnie ciężka i nie umiałam nawet jej podnieść, a co dopiero posłużyć się nią.
Gdy usłyszałam polecenie Strażnika Pokoju przemieściłam się do drugiego stanowiska. Rąbanie drewna poszło mi jeszcze gorzej niż piłowanie. W ten sam sposób zaliczyłam jeszcze pięć stanowisk i pozbawiona wszelkiej nadziei na dalszy byt naszej rodziny podeszłam do ostatniego.
Widok drobnego nożyka i kawałka drewna rozweselił mnie nieco. Kapitolińczycy uwielbiają niedorzeczne drewniane dekoracje, przy takiej posadzie mnóstwo się zarabia. Może tu jest nadzieja? –myślałam wtedy. Spojrzałam niepewnie na wzór zamieszczony nad stanowiskiem. Trzeba było wykonać figurkę, przedstawiającą zeszłorocznego zwycięzcę Głodowych Igrzysk- Scotta Green’a z Dwójki. Od razu zabrałam się do pracy.
Po blisko godzinie mozolnego dłubania w kawałku drewna wiedziałam, że już mam tą robotę. Figurka była idealna.
Strażnik Pokoju pogratulował mi i zapowiedział, że codziennie, prócz sobót i niedziel mam pracować w lesie od wschodu słońca do zmierzchu. Westchnęłam, ale ucieszyłam się, że mam chociaż dobrą pracę.
Wracając do domu wpadłam na płaczącą dziewczynę, która była mniej więcej w moim wieku.
-Dlaczego płaczesz?- spytałam.
-Mój ojciec nie żyje. Wszyscy przyjaciele mnie opuścili. Będę pasożytnikiem…
Moje oczy rozszerzyły się ze strachu, przełknęłam ślinę. Pasożytnik. Najgorsze słowo, jakie istnieje w Siódemce. No, może nie licząc słowa „trybut” które automatycznie oznacza „trup”.
Podczas Mrocznych Dni, gdy dystrykty zjednoczyły się przeciwko Kapitolowi upadł Trzynasty Dystrykt. Reszta poddała się Kapitolowi. Na pamiątkę tego wydarzenia utworzono Głodowe Igrzyska- co roku każdy dystrykt losuje dwóch trybutów, chłopca i dziewczynę, którzy stoczą walkę na śmierć i życie na arenie w Kapitolu. Zwycięzca i jego dystrykt opływają w dostatki.
W całej historii Głodowych Igrzysk nigdy nie zwyciężył trybut z Siódemki. Nigdy.
Jednak oprócz Głodowych Igrzysk władza pozostawiła dystryktom coś jeszcze.
Podczas wojny w laboratoriach Kapitolu powstawały coraz to inne gatunki zwierząt. Były wykorzystywane przeciwko powstańcom. Zmiechy. Zmieszańce. Tak je nazywamy.
W Siódemce władze chciały głównie zniszczyć lasy. Nasłały więc na nasz dystrykt plagi pasożytów niszczących drzewa. Nie opanowały ich jednak. Zaczęły się rozprzestrzeniać. Do dziś pozostały niedobitki. To właśnie nimi (a konkretnie chronieniem drzew przed nimi) zajmują się pasożytnicy. Praca jest bardzo niebezpieczna, ponieważ pasożyty są groźne również dla ludzi. Za tą pracę dostaje się też najmniej pieniędzy. Nikt nie chce być pasożytnikiem. Są nimi osoby, które nie nadają się do żadnej funkcji, którą przechodziły podczas sprawdzianu, więc przyznam szczerze, że było mi do tego blisko.
-Mój ojciec też zmarł.- odpowiedziałam jej. –Skoro przyjaciele oddalili się od Ciebie w tej sytuacji, to znaczy, że nie byli prawdziwi. A  bycie pasożytnikiem wcale nie jest takie złe…
Uśmiechnęła się lekko.
-Sue.-  wyciągnęła do mnie rękę.
-Amy.- uścisnęłam ją.
Potem poszłyśmy do domu. Jak się okazało, Sue nie mieszkała daleko.
„Mam przyjaciółkę”- taka myśl tkwiła w mojej głowie, gdy zasypiałam.
Obudził mnie głośny krzyk. Krzyk Sue.
Wokół siebie widziałam płomienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz