czwartek, 29 sierpnia 2013

39.

Zapraszam na mojego nowego bloga: artist-hill-montmartre.blogspot.com ;)

Po wydarzeniach w Dwunastce bardzo mnie pilnowali. Oprócz toalety nie mogłam nigdzie chodzić sama, zawsze miałam wokół siebie tłum strażników. Miałam ściśle wyznaczony czas przemówienia i mogłam mówić tylko to, co napisała mi Shinny. Uśmiechałam się sztucznie, nosiłam kapitolińskie stroje, a ludzie byli spokojni. O to chodziło.
Teraz siedzę w pociągu sunącym do Kapitolu i mam chociaż jedną chwilę dla siebie. Siedzę w fotelu i spoglądam w okno. Powstrzymuję łzy. Czuję delikatne ruchy dzieci pod sercem i z troską gładzę się po brzuchu. Ciekawe, czy będą dumne ze swojej matki, gdy już przyjdą na świat.
Pewnie nie.
Nie można być dumnym z dziewczyny, która zaszła w ciążę w wieku siedemnastu lat, bez ślubu… mimo, że wiele dziewcząt w moim wieku założyło już rodziny, to jestem tą wyklętą, która zaszła w ciążę przed ślubem. 
Nie można być dumnym ze zwyciężczyni Głodowych Igrzysk. Zabiłam wiele osób i sama się tego wstydzę.
Nie można być dumnym z osoby, która nieudolnie próbuje wywołać bunt narażając przy tym swoich bliskich, siebie i całe państwo. 
Nie można być dumnym ze mnie. Nie chcę momentu, w którym będę musiała opowiedzieć dzieciom o Kapitolu, okrucieństwie, Igrzyskach i o tym, że jestem zwyciężczynią Igrzysk. Boję się, że przestaną mnie kochać, że odsuną się ode mnie, gdy dowiedzą się, jakie okrutne rzeczy robiłam. 
Wreszcie łza spływa. Pierwsza i ostatnia, ale przynosi niesamowitą ulgę. 
- Zaraz dojeżdżamy, skarbie, przygotuj się…- trajkocze Shinny i śmieje się. Wstaję i ubieram płaszcz. 
Zauważam, że im bliżej jesteśmy Kapitolu, tym bardziej natura wymarła. W Kapitolu wszystko jest sztuczne, doskonałe, nie potrzeba czegoś takiego jak drzewa, którym usychają liście, czy kwiaty, którym łamią się łodyżki. Przyroda jest zbyt mało perfekcyjna. To dziwne, ale gdy przyjechałam tu pierwszy raz, nie uderzyło mnie to tak bardzo. 
W końcu przestaję zauważać jakiekolwiek drzewa, ale w oddali majaczą wysokie wieżowce. To znak, że już prawie jesteśmy. Kierujemy się do tego samego budynku w którym mieliśmy szkolenia przed Igrzyskami. W Centrum odnowy Paul robi ze mnie bóstwo. Zielona sukienka do ziemi, włosy spływające delikatnymi falami z wplecionymi długimi, zielonymi wstążkami oraz wiązane buty za kostkę w odcieniu karmelowego brązu i przepaska w tym samym kolorze tworzą niezły zestaw. 
Kocham zielony, ale już mi się odrobinę zbrzydł. Igrzyska sprawiły, że mam do zieleni traumę. Cieszę się, że Paul robi mi delikatny makijaż w kolorach brązu. Maluje usta na jasny kolor. Wyglądam niewinnie, jak młoda dziewczynka. 
Wychodzę przed ośrodek szkoleniowy, gdzie Ceasar Filckermann przeprowadza ze mną wywiad. 
Moja sukienka ma luźne rękawy do łokci,  i jest z dość zwiewnego materiału, ale nie jest mi zimno. Zauważam, że w Kapitolu jest o wiele cieplej, niż w dystryktach, gdzie właśnie trwa sroga zima. Stawiam, że wykształcili sobie jakiś mechanizm do regulacji temperatury. 
Staram się zachowywać uroczo i nie nawiązywać do niebezpiecznych tematów. Wywiad wypada nie najgorzej. 
Prosto sprzed Ośrodka Szkoleniowego udajemy się do rezydencji prezydenta Snowa, gdzie ma się odbyć wystawny bankiet. Mnóstwo ludzi mnie zagaduje, wśród nich spotykam nawet Głównego Organizatora Igrzysk. Sam prezydent Snow nie spuszcza ze mnie oczu, a ja czuję, że przechodzą mnie dreszcze.
W końcu przykazuję sobie nie stresować się i cieszyć się bankietem. Zaczynam od stołu z przystawkami, gdzie kosztuję kremy, zupy, sałatki, wędliny, sery… i po przystawkach czuję się pełna. Wracam do tłumu i obiecuję sobie przejść do dań głównych za jakiś czas, gdy już zgłodnieję. Jest ich tak dużo, że nawet, gdybym z każdego jadła tylko ociupinkę, to nie spróbowałabym nawet jednej trzeciej. 
Ktoś prosi mnie do tańca, nie odmawiam, później ktoś proponuje mi poncz… Kręci mi się w głowie od tych wszystkich barw, smaków i zapachów, więc postanawiam wyjść. Na dworze jednak rosną miliardy róż, pachnących niezwykle intensywnie, więc szybko podejmuję decyzję o powrocie do środka. Dławię krzyk, bo drogę zastępuje mi prezydent Snow.
Zapach róż dusi mnie, czuję się jak w klatce, chcę uciec, ale jego wężowe oczy paraliżują mnie. Nie potrafię zrobić ruchu.
- No proszę… Widzę, że termin się zbliża. Chyba pozostał niecały miesiąc, nieprawdaż? - mówi mężczyzna, wskazując na mój brzuch. Robi kilka kroków w moją stronę. Cofam się instynktownie i potykam się. Snow wyciąga do mnie rękę, ale ignoruję ją i z trudem podnoszę się sama. 
- Nie pozwolę zrobić krzywdy moim dzieciom… - szepcę. 
- Ależ ja nie mam zamiaru robić im krzywdy, ani tobie… mimo, że nie dotrzymałaś mojego słowa. Sprytny był ten pomysł z kasetami, ale nie dość sprytny. Właściwie ty i twoi bliscy, wszyscy powinniście już nie żyć, ale… na razie potrzebowaliśmy cię do Tournee. A poza tym podejrzane by było, gdyby wszyscy twoi bliscy nagle poumierali, nieprawdaż? - drżę, słysząc jego suchy, chrapliwy śmiech. Zapach krwi oplata mnie w swoje macki. - Myślę, że wszystko wyjaśni się w swoim czasie.
Zamieram. Patrzę prezydentowi w oczy. Robi mi przejście, więc wracam do sali bankietowej.
Myślę, że wszystko wyjaśni się w swoim czasie.- słowa prezydenta chodzą mi po głowie. Co to może oznaczać? Ile życia nam jeszcze zostało?
Wzdrygam się, ktoś kładzie mi rękę na ramieniu.
To Shinny.
- Szukałam cię, kotku. Będziemy się powoli zbierać, za pół godziny bądź przy wyjściu.
Uśmiecham się smutno.
Słowa Snowa odtwarzam w myślach niczym mantrę. 
Myślę, że wszystko wyjaśni się w swoim czasie.
Robi mi się słabo. 
- Wszystko dobrze?- pyta Shinny, widząc, że zbladłam.
Usiłuję kiwnąć głową, jednak nie daję rady. Ciemnieje mi przed oczami i osuwam się na posadzkę.

14 komentarzy:

  1. Kurczę... Nawet nie wiem jak skomentować... Co się stałi Amy?? O^O co miał na myśli Snow?? Rany...
    Świetny rozdział, jak zawsze :3
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. XD Dzięki ;P Przepraszam za to "przepraszam za te kieliszki" XD ale w pierwszej wersji było tak jak w WPO, gdzie Amy dowiedziała się o tym, że zwracają dla przyjemności i wtedy zrobiło jej się słabo, ale stwierdziłam, że będzie zbyt podobne XD Usunęłam to, ale zapomniałam o usunięciu stopki XD
      A na te pytania odpowiedzi już niedługo ^^

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że jakoś się dogada z dziećmi i że nie zostaną wylosowane na Dożynkach :D
    Jak zwykle genialny rozdział. ;)
    Jeszcze jedna rzecz chodzi mi po głowie... Jak ona nazwie swoje dzieci? XD
    Noo to pozdrawiam i życzę weny. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do imion dzieci - poprzedni rozdział ;) I dziękuję ^^

      Usuń
    2. I jeszcze: Przepraszam za to "przepraszam za te kieliszki" XD ale w pierwszej wersji było tak jak w WPO, Amy dowiedziała się o tym, że zwracają dla przyjemności i wtedy zrobiło jej się słabo, ale stwierdziłam, że będzie zbyt podobne XD Usunęłam to, ale zapomniałam o usunięciu stopki XD

      Usuń
  3. "Wszystko wyjaśni się w swoim czasie" ^ ^ nie mogę się już doczekać :D
    Nie dziwię się, że jej pilnują i Snow'owi też w sumie nie :p
    Nie można być dumnym, to prawda :p
    pozdrawiam i życzę weny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Mam nadzieję, że wyjaśnienie się spodoba :P

      Usuń
  4. https://www.facebook.com/pages/Warsium/183389351841960?fref=ts
    zapraszam na fanpage Warsium na facebooku ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam ten rozdział i gdyby mie wrodzone lenistwo i fakt, że rozdziałów jest pomad 30 to pewnie bym wszystko pochłonęła, jeśli były choć w połowie tak.dobre jak to. Podejżewam jednak co się działo oprócz tajemniczych kaset :> "Myślę, że wszystko wyjaśni się w swoim czasie" aż mnie dreszcz przeszedł :o Ale musiała nabroić,.że tak jej pilnują
    No nic, pozostaje mi tylko przeczytać choć po kawałku wcześniejszych rozdziałów :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :3
    Kraken
    [igrzyska-rosalie]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, zajrzałam na bloga, super ;) A do przeczytania zachęcam ^^

      Usuń
  6. Uuu.. Ten Snow mnie tak drażni... Grr!
    No niestety. Po takim wejściu nie dziwię się, że jej pilnują. Ciąża ciążą, ale ona pewnie idzie z zasadą "jest ryzyko - jest zabawa".
    I Ty twierdzisz, że tamten rozdział u mnie jest lepszy od wszystkich Twoich? Wątpię. ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal tak twierdzę, ale ok XDDD I również pozdrawiam ^^

      Usuń