sobota, 16 marca 2013

7.


Roy wszedł na scenę.
Nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. Między nami wyrósł niewidzialny mur.
Shinny Richards trajkotała o tym, jak to cudownie, że brat i siostra trafią razem na arenę i o różnych innych sprawach, które mnie w ogóle nie interesowały.
Nagle zostałam brutalnie szarpnięta za ramię. Dwóch Strażników Pokoju prowadziło mnie do Pałacu Sprawiedliwości. Otwarli jakieś drzwi i wepchnęli mnie do pustej sali.
Ukryłam twarz w dłoniach. Zaczęłam płakać. Po chwili drzwi otworzyły się. W moje ramiona rzuciła się Sue.
-Dlaczego to zrobiłaś?! Pogięło cię do reszty?!-wrzeszczała na mnie.
Przełknęłam ślinę.
-Zrobiłam to, żeby uratować ci życie. Taki był warunek twojej matki. Jeśli ty się nie zgłosisz, to ja muszę.
Rozszerzyła oczy.
-Nienawidzę jej!
-Spokojnie. Już po wszystkim.
Zaczęła szlochać.
-Obiecaj mi jedno-powiedziała. Wygrasz.
-Wygram-potwierdziłam.
Kiwnęła głową.
-Idę. I niech los ci sprzyja-wykrztusiła przez łzy i odeszła.
Ledwo drzwi zamknęły się, otworzyły się ponownie.
Wszedł Sam.
-Amy, przepraszam. Jestem totalnym kretynem.
-Masz rację.
Łzy napłynęły mu do oczu.
-Wybacz mi.
-Wybaczę, ale musisz o czymś wiedzieć.
Przeraził się.
-Czy ty…
-Tak. Jestem w ciąży-przerwałam mu-Nie jestem absolutnie pewna, ale wszystko na to wskazuje.
-Przepraszam. Skrzywdziłem cię.
-A ja się na to zgodziłam.
Westchnął.
-Teraz i tak to już nie ma znaczenia. Tak czy siak umrę-powiedziałam łamiącym się głosem.
-Proszę, nie mów tak. I wygraj.
Pocałował mnie i wyszedł ze łzami spływającymi po policzkach.
Nienawidziłam go, a jednocześnie kochałam. Miałam ochotę go zabić, a jednocześnie byłabym w stanie rzucić się za nim w ogień.
Poczułam się bezradna.
Wizyta Sama była ostatnią wizytą.
Nie zdziwiłam się, nie spodziewałam się, że matka Sue przyjdzie się pożegnać. Jak ja w tym momencie nienawidziłam tej kobiety…
Po chwili zostałam brutalnie wyciągnięta z sali i wepchnięta do samochodu. Na siedzeniu obok siedział Roy, widać było, że płakał.
Nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi. Czułam ogromny kamień w sercu.
Nie chciałam rozmawiać z nim teraz, przy Shinny i szoferze. Zamierzałam poczekać, aż znajdziemy się sami w pociągu, lecz przy najbliższej okazji, gdy tylko otworzyłam usta, żeby zacząć, wypowiedział słowa:
-Amy, czy do ciebie nie dociera, że cię nienawidzę?
Te słowa sprawiły, że poczułam ból dotkliwszy, nawet niż gdyby pchnął mnie nożem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz