-Jak ty, kurwa, ten…?-Evanne
wydarła się na mnie i spojrzała przeszywającym wzrokiem wyrażającym ogromny
ból, wściekłość i smutek prosto w moje oczy. Ból był oczywisty, gdy spadałam na
nią, musiałam jej pogruchotać kilka kości… Wściekłość, rozumiem. Ale smutek,
żal? Tak bardzo ludzkie uczucia w oczach i sercu Evanne? Dziewczyna chyba była
gotowa na śmierć, nawet nie próbowała się uwolnić, a może po prostu nie miała
siły?
Prychnęłam pogardliwie,
wyciągnęłam zza pasa nóż i powiedziałam:
-Na twoim miejscu dobrałabym
elegantsze i ambitniejsze słowa na zakończenie życia, śmierć może będzie wtedy
wyglądać bardziej godnie.
-Zamknij się, suko. Odpowiadaj.
Jak to możliwe, że żyjesz, choć twoje zdjęcie było widoczne na niebie?
-Najpierw kazałaś mi się zamknąć,
a teraz każesz mi odpowiadać na twoje pytanie?-starałam się ją rozwścieczyć,
sprawić, by przed śmiercią była jak
najbardziej upokorzona.
Jęknęła przeraźliwym głosem.
-Odpowiadaj, do jasnej cholery!
Chwilę milczałam.
-Normalnie. Kochają mnie, ciebie
nie, wszyscy uważają cię za psychopatkę z historią życiową, która nie powali na
kolana Kapitolińczyków. Spójrz na mnie i porównaj się do mnie. Twoja uroda i
zdolności zabijania to twoja jedyna przewaga, nieprzydatna zresztą. Dziecko,
ogarnij się, tu chodzi o show.
Oczy Evanne napełniły się łzami.
-Spierdalaj, dziwko, z tym swoim
głosem, intelektem, szybkością i celem. Idź w cholerę.
Przesunęłam nożem po jej policzku
zostawiając na nim płynącą leniwie strużkę krwi.
-Czy moje słowa czegoś cię nie
nauczyły? Nie? Dalej wyrażasz się jak pierwsza lepsza ulicznica. Dobra, ustalmy
jedną rzecz. Im bardziej będziesz przeklinać, tym bardziej będziesz cierpieć.
Twarz Evanne zsiniała.
-Zabij mnie, TERAZ!-wrzasnęła.
Krew rozmazała jej się po twarzy, oddychała z coraz większym trudem. W końcu
przygważdżałam ją do ziemi.
-Niby dlaczego?-zaczęła odzywać
się we mnie chęć zemsty. Nie wiem za co, po prostu od kiedy zobaczyłam tą
dziewczynę od razu zapałałam do niej nienawiścią.
Jęknęła.
-Ja pierdolę. Nie staraj się tak,
bo i tak będę miała na pewno lepszą śmierć od tego małego skurwiela- twojego
brata, i tej zdziry Diany.
Zamarłam.
-Po pierwsze-skąd wiesz jak
zginęła Diana? Po drugie-odszczekaj to. Będziesz cierpieć dopóki nie zginiesz.
Evanne zaśmiała się chrapliwym
śmiechem.
-Mam znajomości. Chelsea was widziała.
Od razu przyleciała powiedzieć, że zostałaś sama. A później zdradziła.
Pozostałam sama. Nie wiedziałam, czy sama dam radę cię zabić.
-Miałaś jeszcze Michaela, którego
zabiłaś gołymi rękoma. A teraz odszczekaj to, co powiedziałaś.
-Nie.
Wściekłam się. Jak ona śmie mówić
tak o ludziach, których kocham?
Muszę sprawić by poczuła mój
gniew, zanim umrze.
Wrzeszczy.
Mój nóż kreśli krwawe kształty na
jej twarzy, tnę jej złociste loki, teraz przesiąknięte wilgocią i tłuszczem.
Teraz nie jest już taka piękna.
-Odszczekaj to!
Przeproś!-wrzeszczę.
Kręci głową.
Pastwię się nad nią, rozcinam jej
skórę, dźgam nożem wrażliwe miejsca, aż po chwili twarzy Evanne nie da się
poznać. Wrzeszczy i krzyczy, ale ja nie odpuszczam.
-Przeproś.
Odmawia. Rozrywam nożem jej
kurtkę.
Czuję się jak artysta malujący na
płótnie, gdy wycinam misterne wzorki na jej ramionach.
Każdy normalny człowiek by się
poddał, ale nie Evanne.
Pewnie chce zostać bohaterką w
ostatnich chwilach życia.
Zastanawiam się, co zrobił ze mną
Kapitol.
Przed Dożynkami w ogóle nie
pomyślałabym, że mogę kogoś zabić, a co dopiero zabić w tak bolesny sposób. Nie
jestem normalna. Jestem psychiczna.
Patrzę na swoje ręce zbroczone
krwią i przez moment mam ochotę wstać, podać rękę Evanne i popełnić
samobójstwo. Ale nie, muszę pomścić brata i Dianę. Ona jest tylko wredną suką,
nie szkoda mi jej. Przynajmniej tak sobie wmawiam, ale mam wrażenie, że moje
sumienie daje o sobie bardzo znać.
Cholera, nie mogę doprowadzić do
tego, żeby było mi żal Evanne.
-Przeproś-dyszę ostatni raz.
-Przepraszam-nie wierzę w to, co
mówi ostatkiem sił. Muszę przez parę sekund trawić tą informację, zanim do mnie
dotrze.
W jej oczach widzę niemy strach i
błaganie.
„Zabij mnie”.
Robię to. Unoszę nóż i zatapiam go
w jej serce.
Wygrałam. A dobrzy ludzie nigdy nie
wygrywają Głodowych Igrzysk.
Woooow! Zakończyłaś Igrzyska w fantastyczny sposób! Jejciu... Będą jeszcze jakieś rozdziały? A może epilog? Ciekawość mni zżera...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
Będą jeszcze rozdziały, historia Amy wcale się nie skończyła ;)
OdpowiedzUsuńYAY! Suuper!!
UsuńAwwww cudownie. Świetne zakończenie. Ale Amy straszsznie sie zmienila. Ale w sumie widziec na wlasne oczy smierc brata. To musialobyc straszne. Bardzo sie ciesz, ze to jeszcze nie koniec.
OdpowiedzUsuńPozzdrawiam :D
Nie mogę, no po prostu nie mogę... całe opowiadanie mistrzowskie, ale te ostatnie rozdziały pobijają wszystko, aż brak mi słów...
OdpowiedzUsuńGenialne!
Jak dobrze, że to jeszcze nie koniec! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
Pozdrawiam i życzę dużo weny! :D
tylko proszę, wyłącz tą weryfikacje obrazkową jak możesz :>
Już zrobione i dziękuję za pozytywną opinię ;D
Usuń