poniedziałek, 3 czerwca 2013

25.

-Jak ty, kurwa, ten…?-Evanne wydarła się na mnie i spojrzała przeszywającym wzrokiem wyrażającym ogromny ból, wściekłość i smutek prosto w moje oczy. Ból był oczywisty, gdy spadałam na nią, musiałam jej pogruchotać kilka kości… Wściekłość, rozumiem. Ale smutek, żal? Tak bardzo ludzkie uczucia w oczach i sercu Evanne? Dziewczyna chyba była gotowa na śmierć, nawet nie próbowała się uwolnić, a może po prostu nie miała siły?
Prychnęłam pogardliwie, wyciągnęłam zza pasa nóż i powiedziałam:
-Na twoim miejscu dobrałabym elegantsze i ambitniejsze słowa na zakończenie życia, śmierć może będzie wtedy wyglądać bardziej godnie.
-Zamknij się, suko. Odpowiadaj. Jak to możliwe, że żyjesz, choć twoje zdjęcie było widoczne na niebie?
-Najpierw kazałaś mi się zamknąć, a teraz każesz mi odpowiadać na twoje pytanie?-starałam się ją rozwścieczyć, sprawić, by  przed śmiercią była jak najbardziej upokorzona.
Jęknęła przeraźliwym głosem.
-Odpowiadaj, do jasnej cholery!
Chwilę milczałam.
-Normalnie. Kochają mnie, ciebie nie, wszyscy uważają cię za psychopatkę z historią życiową, która nie powali na kolana Kapitolińczyków. Spójrz na mnie i porównaj się do mnie. Twoja uroda i zdolności zabijania to twoja jedyna przewaga, nieprzydatna zresztą. Dziecko, ogarnij się, tu chodzi o show.
Oczy Evanne napełniły się łzami.
-Spierdalaj, dziwko, z tym swoim głosem, intelektem, szybkością i celem. Idź w cholerę.
Przesunęłam nożem po jej policzku zostawiając na nim płynącą leniwie strużkę krwi.
-Czy moje słowa czegoś cię nie nauczyły? Nie? Dalej wyrażasz się jak pierwsza lepsza ulicznica. Dobra, ustalmy jedną rzecz. Im bardziej będziesz przeklinać, tym bardziej będziesz cierpieć.
Twarz Evanne zsiniała.
-Zabij mnie, TERAZ!-wrzasnęła. Krew rozmazała jej się po twarzy, oddychała z coraz większym trudem. W końcu przygważdżałam ją do ziemi.
-Niby dlaczego?-zaczęła odzywać się we mnie chęć zemsty. Nie wiem za co, po prostu od kiedy zobaczyłam tą dziewczynę od razu zapałałam do niej nienawiścią.
Jęknęła.
-Ja pierdolę. Nie staraj się tak, bo i tak będę miała na pewno lepszą śmierć od tego małego skurwiela- twojego brata, i tej zdziry Diany.
Zamarłam.
-Po pierwsze-skąd wiesz jak zginęła Diana? Po drugie-odszczekaj to. Będziesz cierpieć dopóki nie zginiesz.
Evanne zaśmiała się chrapliwym śmiechem.
-Mam znajomości. Chelsea was widziała. Od razu przyleciała powiedzieć, że zostałaś sama. A później zdradziła. Pozostałam sama. Nie wiedziałam, czy sama dam radę cię zabić.
-Miałaś jeszcze Michaela, którego zabiłaś gołymi rękoma. A teraz odszczekaj to, co powiedziałaś.
-Nie.
Wściekłam się. Jak ona śmie mówić tak o ludziach, których kocham?
Muszę sprawić by poczuła mój gniew, zanim umrze.
Wrzeszczy.
Mój nóż kreśli krwawe kształty na jej twarzy, tnę jej złociste loki, teraz przesiąknięte wilgocią i tłuszczem. Teraz nie jest już taka piękna.
-Odszczekaj to! Przeproś!-wrzeszczę.
Kręci głową.
Pastwię się nad nią, rozcinam jej skórę, dźgam nożem wrażliwe miejsca, aż po chwili twarzy Evanne nie da się poznać. Wrzeszczy i krzyczy, ale ja nie odpuszczam.
-Przeproś.
Odmawia. Rozrywam nożem jej kurtkę.
Czuję się jak artysta malujący na płótnie, gdy wycinam misterne wzorki na jej ramionach.
Każdy normalny człowiek by się poddał, ale nie Evanne.
Pewnie chce zostać bohaterką w ostatnich chwilach życia.
Zastanawiam się, co zrobił ze mną Kapitol.
Przed Dożynkami w ogóle nie pomyślałabym, że mogę kogoś zabić, a co dopiero zabić w tak bolesny sposób. Nie jestem normalna. Jestem psychiczna.
Patrzę na swoje ręce zbroczone krwią i przez moment mam ochotę wstać, podać rękę Evanne i popełnić samobójstwo. Ale nie, muszę pomścić brata i Dianę. Ona jest tylko wredną suką, nie szkoda mi jej. Przynajmniej tak sobie wmawiam, ale mam wrażenie, że moje sumienie daje o sobie bardzo znać.
Cholera, nie mogę doprowadzić do tego, żeby było mi żal Evanne.
-Przeproś-dyszę ostatni raz.
-Przepraszam-nie wierzę w to, co mówi ostatkiem sił. Muszę przez parę sekund trawić tą informację, zanim do mnie dotrze.
W jej oczach widzę niemy strach i błaganie.
„Zabij mnie”.
Robię to. Unoszę nóż i zatapiam go w jej serce.

Wygrałam. A dobrzy ludzie nigdy nie wygrywają Głodowych Igrzysk.

6 komentarzy:

  1. Woooow! Zakończyłaś Igrzyska w fantastyczny sposób! Jejciu... Będą jeszcze jakieś rozdziały? A może epilog? Ciekawość mni zżera...
    Pozdrawiam
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będą jeszcze rozdziały, historia Amy wcale się nie skończyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww cudownie. Świetne zakończenie. Ale Amy straszsznie sie zmienila. Ale w sumie widziec na wlasne oczy smierc brata. To musialobyc straszne. Bardzo sie ciesz, ze to jeszcze nie koniec.
    Pozzdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę, no po prostu nie mogę... całe opowiadanie mistrzowskie, ale te ostatnie rozdziały pobijają wszystko, aż brak mi słów...
    Genialne!
    Jak dobrze, że to jeszcze nie koniec! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
    Pozdrawiam i życzę dużo weny! :D
    tylko proszę, wyłącz tą weryfikacje obrazkową jak możesz :>

    OdpowiedzUsuń