środa, 24 lipca 2013

34.

Uwaga. Uprzedzam, że na końcu rozdziału znajduje się dosyć długa scena erotyczna, a jak wiecie, to nie jestem dobra w pisaniu czegoś takiego, więc dla Waszego zdrowia psychicznego radzę Wam to ominąć XD


Róże. Wszędzie róże. Usiłuję je połamać, powyrywać, pozbyć się ich. One jednak wciąż są, istnieją. Intensywnie pachną, odurzając mnie swoją wonią. Moje ręce krwawią. Płaczę. Ocierając łzy, pozostawiam na twarzy czerwone smugi. Jestem skuta łańcuchami, wykonanymi z ciernistych łodyg. Prezydent Snow patrzy na to i śmieje się. Jego śmiech jest demoniczny, sprawia, że tracę zmysły. Czy to piekło? Tak. To musi być piekło. Nic innego nie jest takim koszmarem. A z tego koszmaru nie da się obudzić…
- Amy! Amy! Obudź się!!!
Leżę na trawie. Krzyczę. Widzę twarz Sue, która próbuje mnie cucić. Odczuwa wyraźną ulgę, że otworzyłam oczy. Pomaga mi się podnieść.
- Boże, tak się martwiłam… Sam zaczął się niepokoić tym, że tak długo cię nie ma i poszłam cię poszukać… Co się stało? 
Zamarłam. Nie chciałam mówić nikomu o wizycie prezydenta Snowa. Cała drżałam i byłam przerażona.
- Nic, po prostu chciałam się przewietrzyć… no i się słabo poczułam… to chyba przez tą ciążę… ostatnio nie jest ze mną dobrze.
Sue westchnęła.
- Amy, to nie jest normalne. Masz kontakty w Kapitolu, załatw sobie jakiegoś lekarza, czy coś, bo się o ciebie boję… Nie może ci się nic stać… 
Wydaje mi się, że widzę w jej oczach łzy. Abo mi się nie wydaje? Nie wiem. W każdym razie idziemy do domu. Moja suknia jest w opłakanym stanie, cała brudna i wygnieciona, więc najpierw Sue przynosi mi coś do przebrania. Naciągam na siebie niebieską sukienkę do ziemi z białymi akcentami. 
Cały czas myślę o tej wizycie. Jestem przerażona, ale zauważam, że Snow, zamiast mnie utemperować, wzbudził we mnie jeszcze większe pragnienie czegoś, co sprawi, że się wścieknie. Boję się jednak o życie moich bliskich, więc pozostaję w rozterce. 
Wchodzę do salonu, gdzie odbywa się przyjęcie i zostaję entuzjastycznie powitana. Siada obok Sama i całuję go. On przygląda mi się z przerażeniem. Szepcę mu tylko do ucha „wszystko dobrze”, ale wciąż spogląda na mnie nieufnie. Po chwili oddaję się obowiązkom pani młodej. Gawędzę z gośćmi, cały czas śmieję się, udaję, że wszystko jest świetnie. 
Cały czas słyszę w głowie szyderczy śmiech Snowa, czuję aromat róż i krwi, widzę jego przenikliwe, wężowe spojrzenie.
- Co? - nagle budzę się z transu, bo Sam coś do mnie mówi.
- Goście pytają, czy możesz zagrać na harfie.
Skinęłam głową i podeszłam do instrumentu. W pomieszczeniu opanowuje teraz nieprawdopodobna cisza. Przerywam ją delikatnym szarpnięciem strun. Piękna melodia brzmi wszędzie. Aż mnie ciarki przechodzą, gdy gram kulminacyjny moment utworu. Kończę pianissimo. Po chwili rozlegają się brawa. Dziękuję i wracam na miejsce obok Sama. Wtulam się w niego, mając nadzieję, że ten cyrk jak najszybciej przeminie i znajdziemy się sami. 
Nastaje noc, ale goście nie odchodzą, co chwila na stole pojawiają się nowe dania. Wykwintne konkrety i desery, dziwię się, że ludzie mają jeszcze siły jeść. No cóż, takiego wesela oczekuje się od tryumfatorki Głodowych Igrzysk. W końcu, dom zaczyna się wyludniać. Zostajemy tylko ja, Sam, Sue i Dave. W tym czasie obsługa z Kapitolu sprząta i gdy wszystko jest już wypucowane na błysk,  a obsługa wychodzi, Sue i Dave także się z nami żegnają. 
Rzucam się Samowi w ramiona z płaczem.
- Nawet nie wiesz, jak bym chciała mieć z tobą ciche wesele, trwające krótko, z samą rodziną. Z mamą. Z tatą. Z Royem.
On przytula mnie, gładzi po głowie i mówi.
- Wiem, Amy. Ale niestety nic nie można na to poradzić. Takie są reguły gry.
Kiwam głową i kierujemy się do łazienki. Rozbieramy się i wchodzimy pod prysznic. Ciepła woda koi moje zmysły, a Sam je rozpala, pieszcząc mnie i całując namiętnie. Pragnę tego. Czuję ekstazę, uśmiecham się i patrzę mu w oczy. Również się uśmiecha. Widzę, że jest napalony. Błądzi palcami po moim ciele a ja czuję narastające podniecenie i dreszcze. Pozwalam mu na wszystko. Po chwili bierze mnie w ramiona i zanosi do pokoju. Włącza jakąś muzykę na gramofonie i zaczynam tańczyć przed nim najbardziej zmysłowy taniec, na jaki mnie stać. Ciągnie mnie na łóżko. Cały strach, który czułam od rozmowy z prezydentem ulotnił się. Teraz liczy się Sam. Czuję euforię, ekstazę, uniesienie… Nasze ciała są zespolone w jedność, jesteśmy w najwyższym stadium intymnego zbliżenia. Jęczę, krzyczę, daję upust emocjom. Rozrywam paznokciami prześcieradło. Czuję nieprawdopodobnie przyjemny ból, wolność… 
Usta i język Sama wędrują po całym moim ciele. Mam wrażenie, jakby znał mnie na pamięć, całuje wyjątkowo namiętnie miejsca, w których odczuwam największą przyjemność. 
Brakuje mi tchu, wiele razy tracę kontakt ze światem  rzeczywistym. Sam leży wyczerpany obok mnie. Chcę mu sprawić przyjemność. Kładę się na nim i całuję z największym namaszczeniem jego usta, twarz, później szyję, umięśniony tors. Jego jęki podniecają mnie, czuję, jakbym zaraz miała się rozpłynąć. Nie rozróżniam, co jest prawdą, a co nie.
Kładę się na splamionym prześcieradle i dyszę ciężko. Zamykam oczy. Czuję, że Sam znów zaczyna pieścić mnie. Siadam i usiłuję na niego patrzeć, ale po chwili wchodzi we mnie, przez moje ciało przechodzi gwałtowny impuls, naprężam się i po raz kolejny tej nocy doświadczam błogiego uniesienia. Nasze jęki i krzyki harmonizują się. 
Stanowimy jedność.

Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. 
Leżę w jego ramionach i staram się chłonąć całe jej piękno.



________________________
...
Co to, k**wa jest?! XD Nie mogę XD Jestem beznadziejna, ale lepsze to, niż nic XD Nie mogłam nie opisać nocy poślubnej, a wolę już mieć tą tragedię za sobą XD Następny rozdział będzie lepszy, obiecuję XD


... No dobra, już publikuję, bardziej tego nie odwlekę. -.-

5 komentarzy:

  1. Ale się dzieje XD Nie mów tylko że w pisaniu czegos takiego jesteś beznadziejna...

    OdpowiedzUsuń
  2. Robisz postępy. Serio. W porównaniu z poprzednim zanurzaniem i generalnie jedną wielką szkołą nurkowania - jest ogromny postęp. :) Wiesz co lubię w Twoim stylu? Nie jest nadmiernie pompatyczny. Piękno prostoty i mimo, że nadal są jeszcze błędy (kto ich nie robi?) i fabuła bardziej przypomina Modę na Sukces, niż FF dotyczące Igrzysk Śmierci to zaczyna mi się co raz bardziej podobać. Bo jest w tym jakaś prawda i szczerość zamiast literackiej fantazji i nadmiernego upiększania. Ćwicz, pracuj, twórz, bo do kreatywnych świat należy! ;) Weny!
    ~ Coelho

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki XD Pamiętam te stare dobre czasy z galaretką XDDDD Nie no, cieszę się, że coraz bardziej się podoba, postaram się, żeby tak było dalej :P

      Usuń
  3. Dobra, czas nadrobić wszelkie komentarze na blogach...
    Tak więc ten rozdział jest ciekawy, aczkolwiek mylisz jeszcze czasy. Postaraj się następnym razem tego nie robić :)
    Tak to nie zauważyłam innych błędów, a scena erotyczna nie jest kiepsko napisana, aczkolwiek wolałabym przeczytać coś innego w miejscu tego seksiastycznego uniesienia. Naprawdę. :)
    Tak więc pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń