Nad rankiem obudził mnie wystrzał
armaty. Przeraziłam się, bo w pierwszej chwili nie wiedziałam, co to. Zdałam
sobie sprawę, że wczoraj armaty musiały zabrzmieć podczas mojego biegu, kiedy
nie zwracałam uwagi na nic i na nikogo.
Miałam nadzieję, że zginął ktoś z
zawodowców, ale rozsądek mówi, że jest inaczej. Oni są razem.
Polują na mnie.
Wciąż płaczę. Doprowadzam się
jednak do porządku w źródle i idę obadać okolicę.
Czuję się pewnie z tuzinem noży
za pasem. Zdejmuję plecak, wyciągam chleb i konserwę. Zmęczona siadam na jakimś
starym pniu i zaczynam rozkoszować się posiłkiem. Przy rarytasach z Kapitolu
smakuje to wręcz śmiesznie, ale jest sto razy pyszniejsze, niż to, co jemy
zwykle w dystrykcie, więc posiłek całkowicie mnie nasyca, a przy okazji mogę
zająć czymś ręce odrywając małe kawałki chleba i nakładając na nie mielonkę
prowizoryczną łyżką zrobioną z wieczka puszki.
Najedzona, w końcu wstałam i
zaczęłam dalej spacerować, nie oddalając się zbytnio od jaskini.
Obserwuję okolicę.
Praktycznie cała arena to jeden,
wielki las.
Jakby stworzona dla trybutów z
Siódemki.
Szkoda, że mój brat stracił
życie, z własnej woli, zanim Igrzyska się zaczęły.
Mimo, że całe życie spędziłam w
lesie, to większości okazów tutejszych roślin i zwierząt nie poznaję. Domyśliłam
się, że pochodzą z laboratoriów Kapitolu i nie są prawdziwe.
Nie ufam niczemu, co mogę tu
znaleźć, na razie zwierzęta są jednak niegroźne, więc nie muszę używać broni.
Nie słyszę, nie widzę i nie
wyczuwam ludzkiej obecności. Przynajmniej w promieniu kilku kilometrów nie ma
żadnego trybuta.
W końcu stwierdziłam, że nie ma
się co męczyć i wróciłam do jaskini.
Zauważyłam, że mam gościa.
Wyglądało to na skrzyżowanie
kota, psa i wiewiórki.
W każdym razie wyglądało dosyć
słodko, ale bałam się. Nie mogłam niczemu tutaj ufać. Wiedziałam, że to jakiś
rodzaj pułapki.
Cofnęłam się o krok do tyłu i
nagle krzyknęłam, bo wpadłam na kogoś. Automatycznie sięgnęłam po nóż i
odwróciłam się.
-Spokojnie. Nic ci nie
zrobię-przede mną stała Diana-On zresztą też-tu wskazała na zwierze,
czymkolwiek było.
Uniosłam brwi.
Opuściłam nóż, ale nie schowałam
go.
Dziewczyna uśmiechnęła się do
mnie, przykucnęła i zaczęła głaskać zwierzaka za uchem i pod brodą. Zwierze
wydało z siebie dziwny pomruk podobny do mruczenia kota, ale grubszy i bardziej
gardłowy i zaczęło się ocierać o nogi Diany.
Uśmiechnęłam się po raz pierwszy
od rozpoczęcia Igrzysk.
-Jak to coś właściwie się
nazywa?-pytam.
-Nazywam to drzewiakiem. A tak
naprawdę to nie mam pojęcia. Zakumplowałam się z jednym, ale w końcu musiałam go zabić, bo nie zdobyłam nic do jedzenia przy Rogu. Żal mi go było, ale głód był
silniejszy, a w okolicy nie było żadnych innych zwierzaków.
Pokiwałam głową.
-Szkoda. Ale drzewiak to
dobra nazwa.
Śmiałyśmy się chwilkę, a później
zaproponowałam sojusz.
-Odszukałam cię właśnie po
to-Diana ochoczo pokiwała głową.
W oczach tej filigranowej
czternastolatki dostrzegłam radość.
Usiadłam przy niej i też zaczęłam
głaskać drzewiaka.
Miał mięciutką sierść.
-Mogę go wziąć na
ręce?-zapytałam.
Diana chwilę się zastanowiła.
-Raczej tak.
Podniosłam delikatnie zwierzątko
z ziemi, usiadłam i położyłam je na swoich kolanach.
Drzewiak spojrzał na mnie ślicznymi
oczętami i ułożył się w dziwnej pozycji, tak, że brzuszek był u góry.
Głaskałam go przez chwilę, ale
coś mi się nie zgadzało.
-Jak myślisz? Po co dają na arenę
takie milusie zwierzęta?-zapytałam tknięta złym przeczuciem.
-Może, żebyśmy nie chcieli ich
zabijać i mieli wyrzuty sumienia? Chociaż ja myślę, że chcą po prostu uśpić
naszą czujność. Ani się obejrzysz, a zamiast ślicznych stworzonek będą
mordercze bestie.
Kiwnęłam głową. Teoria się
zgadzała.
Huk armaty przerwał naszą
rozmowę.
Wieczorem leżałyśmy obok siebie,
a drzewiak ogrzewał nas swoim gorącym ciałkiem, leżąc między nami. Nie
bałam się, że Diana coś mi zrobi.
Pojawił się przed nami pokaz
martwych.
Dziś tylko dwoje.
Roxanne i Charlie z Ósemki.
Pewnie zawodowcy zastawili na
nich pułapkę.
Najbardziej przeraża mnie
świadomość, że to ja jestem ich następnym celem, i nie spoczną, póki nie będę
martwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz